- Pomimo takich zjawisk jak SA Wardega, czy Gangam Style YouTube ma problem z dowiezieniem zysku
- Różni ludzie podają różne powody, np:
- 85% wszystkich wyświetleń wideo na YT, generowane jest przez 9% użytkowników, a zatem oglądających materiały na YT nie jest tak wielu
- Co więcej główną grupą oglądaczy są małolatki i nastolatki – nie zawsze interesujący target dla reklamodawców
- W większości ludzie podają sobie po prostu linki do wideo, co owocuje niewielką ilością odsłon głównej strony YT
- Oczywistość: utrzymanie infrastruktury IT to finansowy koszmar
- Facebook mocno postawił na wideo – wielki ból dupy dla YT
- YouTube to w większość mizerny content – trudno się z tym nie zgodzić – więc i firmy nie chcą płacić za sąsiadowanie z kiepskimi treściami
- A co ja na to? Odpowiedź jest dwojaka:
- YT raczej nie ma się czym martwić. Uważam, że zmiana nawyków odbioru treści video po prostu musi potrwać nieco dłużej niż zmiana nawyków w zakresie dzielenia się zdjęciami, czy przemyśleniami – postami. Telewizja dość mocno zagnieździła się w naszej świadomości i nawet osoby mocno ukierunkowane na Internet często posiadają TV i lubią czasem wystawić się na działanie linearnego przekazu, charakterystycznego dla dobrego starego pudełka z antenką.
- Cieszmy się z tego! Jakkolwiek zawsze lubiłem Facebook-a, to jeszcze bardziej lubiłbym Facebooka, gdyby miał konkurencję. Miejmy nadzieję, że YouTube nie będzie po wsze czasy monopolistą w dostarczaniu video do naszych domostw. Różnorodność jest ciekawsza. Krajobraz social media byłby znacznie ciekawszy gdyby Google Plus, Ello, Twitter, czy jakikolwiek inny serwis stanowiłby mocniejszą przeciwwagę dla Fejsa.
- Jedno jest pewne: przyszłość „przekazu audiowizualnego” należy do Internetu, a obecny czas to moment kształtowania się tego jak ten przekaz będzie oprawiony, kto będzie właścicielem „anteny” i jak radzić sobie będą jego twórcy.
Miesiąc: luty 2015
Co robić kiedy twój biznes zmierza donikąd?
- Czasami podczas współpracy z klientami (zazwyczaj wcale nie na samym początku) dochodzę do wniosku, że produkt, usługa, czy model biznesowy jest bez sensu. Po prostu nie ma szans na nim zarobić. Wtedy dla każdej agencji lub konsultanta biznesowego są dwie drogi:
- ukrywać prawdę i starać się jak najwięcej zarobić dopóki „ofiara” wierzy w to co robi – i tą drogę niestety wiele firm wybiera!
- skonfrontować klienta ze swoją opinią. W takiej sytuacji możliwych jest kilka scenariuszy:
- utrata klienta – niektórzy ludzie po prostu nie są gotowi aby usłyszeć prawdę i wolą utrzymać swoje przekonania na temat danego przedsięwzięcia choć codziennie palą pieniądze
- klient wierzy ci połowicznie – z jednej strony akceptuje pewne fakty i dowody, ale nie jest w stanie przekonać się, że ostatnie pół roku pracy, wydanych pieniędzy i wysiłku poszło na marne. Stara się reanimować firmę w dotychczasowej formie:
- wydając więcej na marketing
- wprowadzając nieistotne zmiany i poprawki
- wymieniając pracowników
- klient rozumie to co mówisz i kapituluje – jakkolwiek brzmi to okropnie, jest to na pewno lepsze rozwiązanie niż dwa powyższe. Przynajmniej z pozostałymi pieniędzmi zrobi coś rozsądniejszego niż wypalenie ich lub reanimacja trupa
- klient rozumie to co mówisz i podejmuje walkę o zmianę -i tu właśnie zaczyna się piękna historia (link do przykładów), która stoi za niektórymi z najlepszych / najskuteczniejszych firm na świecie.
- To właśnie ostatnim przypadkiem chciałem się dzisiaj szerzej zająć.
- Zazwyczaj wydaje się, że moment kiedy orientujesz się że coś idzie nie tak przyszedł za późno. Mówią ci to klienci, współpracownicy, czy zewnętrzni partnerzy tacy jak agencje, firmy konsultingowe. Nic w tym dziwnego – złe wiadomości w biznesue zawsze przychodzą za późno.
- Zazwyczaj też przeczuwasz że coś jest nie tak, ale dopóki ktoś „z zewnątrz” nie wyleje ci na głowę wiadra zimnej wody nie możesz się obudzić ze złego snu.
- Po przebudzeniu świat wygląda źle – jest ponuro, konkurencja cię wyprzedza, masz mniej kasy, może straciłeś dobrego pracownika, albo wręcz odwrotnie – doszedłeś do wniosku że od początku pracowałeś z nieodpowiednimi ludźmi.
- Ale są też jasne strony. Zazwyczaj obejmują one to czego się dowiedziałeś:
- czego nie potrzebują klienci
- który pracownik jest leniem, a który jest niesamodzielny
- jakie metody dotarcia z komunikacją do konsumenta mają sens
- dobrze znasz ofertę konkurencji (przynajmniej na tym etapie już powienienś!)
- z jakimi partnerami zewnętrznymi warto pracować
- wiesz kogo na prawdę masz po swojej stronie
- o zgrozo – twój wspólnik to kanciarz
- Wiedza i doświadczenie tego typu jest potężnym narzędziem.
- Prawdopodobnie to właśnie brak wiedzy i doświadczenia doprowadził cię do obecnej sytuacji kryzysowej
- Teraz jest właśnie pora podsumować ją, wyciągnąć wnioski i zacząć działać w nowym kierunku!
Sprawdzone metody na wywołanie „kryzysu w social media”
- O tym, co sądzę o kryzysach w social media wypowiadałem się już na Wirtualnych Mediach.
- Kusi mnie chęć postawienia tezy, że nie ma czegoś takiego jak kryzysy w social media. Oczywiście możemy wyróżnić kryzysy komunikacyjne, które mają swoje początki na Facebooku, Twitterze czy blogu i te zazwyczaj związane są z nieudanymi działaniami reklamowymi prowadzonymi w tych kanałach. Może to być wadliwa aplikacja konkursowa, nieodpowiedni lub kontrowersyjny dobór publikowanych treści, czy też nieporadnie prowadzona współpraca z jednostkami wpływowymi takimi jak np. blogerzy, której rezultatem są negatywne opinie w sieci.
- Wstrzymałbym się jednak z etykietowaniem powyższych zjawisk mianem kryzysu. Są to w większości dość drobne problemy, które można stosunkowo szybko rozwiązać.
- Dzisiaj odrobina ironii. W poście tym daje zatem nie przepisy na duże piarowe bomby, a raczej na te małe kryzysiki, które tak wszyscy kochamy
- Przejdźmy do rzeczy – oto lista sprawdzonych metod na wywołanie problemów w social media:
- Zrób konkurs w którym jedynym kryterium wygranej będzie głosowanie
- tego typu konkursy są świetnym polem do popisu dla wszelkiej maści domorosłych hakerów i innych oszustów z milionem kont na fejsie.
- Pamiętaj żeby mieć hasło do swoich profili w stylu qwerty albo admin123
- chyba nie trzeba przybliżać problemów jakich może dostarczyć włamanie się na twoje konto firmowe w social media?
- Od czasu do czasu zajmij się kwestiami związanymi z polityką
- to idealna metoda żeby zamienić swój kanał socialowy w „muchę nad Gie” wraz z całą kulturą dyskusji charakterystyczną dla polskich programów publicystycznych 😉
- „Pożyczaj” treści – najlepiej z polskich serwisów
- bo przecież nikt się nie zorientuje… bo przecież wszyscy tak robią… bo przecież zmieniłeś szyk zdania…
- Ignoruj niezadowolonych klientów lub nawet lepiej – udowodnij im że się mylą!
- Ignoruj social media (mój faworyt)
- jeśli nie masz profilu, lub fan page-a, to dialog w społecznościówkach cię nie dotyczy
- Porównuj się do konkurencji
- a ona porówna się do ciebie!
- Jeśli prowadzisz konkurs w social media nie zatrudniaj prawnika – sam sobie poradzisz z regulaminem
- Skasuj negatywny komentarz – nikt nie zauważy a na fan page-u będzie miło i sympatycznie
- Zrób konkurs w którym jedynym kryterium wygranej będzie głosowanie
Smacznego!
Dlaczego staram się wypunktować biznes i marketing?
- W pierwszym wpisie na nowym blogu warto w kilku słowach wyjaśnić o czym będzie pisane, a w niektórych przypadkach, jak będzie pisane
- Pisane będzie w punktach. Taka forma ma moim zdaniem wiele plusów:
- szybka w czytaniu
- bardzo konkretna i nie wodo-lejska
- co tu dużo gadać – większość z Was jest przyzwyczajona do bulletów 🙂
- rzecz osobista: jeden z moich ulubionych blogów (net to – niestety już nie aktualizowany) był prowadzony w punktach
- Tematy jakie poruszać będzie ten blog to:
- marketing i reklama
- nowe media
- prowadzenie firmy i rozwijania pomysłów biznesowych
- produktywność
- praktyczne porady i „skróty” pomagające w prowadzeniu firmy
- tematy związane z umiejętnościami miękkimi w biznesie
- Zapraszam!